niedziela, 23 grudnia 2012

Betlejem


Skoro zbliżają się święta, to może trzeba napisać kilka słów o Betlejem, którego obraz w rzeczywistości jest sprzeczny ze standardowymi i stereotypowymi polskimi wyobrażeniami.

Miasto, podobnie jak Jerozolima, mogłoby stanowić cudowny przykład współistnienia różnych religii i kultur. Ale niestety nie stanowi… Nękane jest przez ciągłe konflikty, a od północy i zachodu odgradza je kilkumetrowej wysokości mur, zwieńczony drutem kolczastym, który wywołuje nieprzyjemne skojarzenia.

Po swojej stronie „muru bezpieczeństwa” Palestyńczycy, borykający się z poważnymi problemami ekonomicznymi i administracyjnymi, wymalowali graffiti przedstawiające  gołębia pokoju w arafatce na głowie, rozszarpywanego przez lwa. Izraelczycy z kolei przestrzegają przed wizytą w Betlejem, jako niebezpieczną czy wręcz brawurową. Kto jednak, mimo ostrzeżeń, zdecyduje się na wizytę w tym mieście przekona się, że jego mieszkańcy są albo neutralni, albo przyjaźnie nastawieni do turystów. Oczywiście trzeba trafić na dobry moment na zwiedzanie, gdy konflikty między tymi dwoma narodowościami są trochę mniej intensywne.

W te Święta Bożego Narodzenia życzę więc sobie i wszystkim, aby świat w końcu zmądrzał i by ludzie mogli w pełni cieszyć się jego pięknem, różnorodnością tradycji, religii i kultur. Czy jest to możliwe? Nie wiem.


Grota Narodzenia


Bazylika Narodzenia Pańskiego - jeden z najstarszych nieprzerwanie funkcjonujących kościołów na świecie







niedziela, 16 grudnia 2012

Beskid Śląski zimą


Już od jakiegoś czasu za oknem zimowa aura, a ja ciągle myślami błądzę wśród pięknych letnich dni. Może jednak czas wrócić do właściwych tej porze roku krajobrazów? W końcu święta tuż, tuż… 

Zimą Szyndzielnia i Klimczok zdominowane są przez narciarzy, ale i ten, kto nie ma z nartami nic wspólnego, może tam znaleźć coś dla siebie. Droga z Szyndzielni (na którą można wyjechać kolejką gondolową lub wyjść szlakiem) na szczyt Klimczoka nie wymaga wielkiej sprawności, choć znam takich, którzy wędrując tym szlakiem wczesną wiosną, gdy ścieżka była zasypana  topniejącą mieszanką śniegu
i lodu, nadwyrężyli sobie ścięgna;) 

Tym razem jednak będzie o nieskazitelnie czystym puchu, który pewnej zimy spowił całą okolicę i stworzył baśniowe krajobrazy. W takie dni atmosferę tworzą nie tylko widoki, ale i wszechogarniająca cisza. Nie słychać wówczas szumu drzew, nie słychać psów szczekających gdzieś w oddali, nie słychać nawet narciarzy na stoku…  Wszystko wtedy śpi głębokim snem pod białą pierzyną, a ciszę przerywa jedynie odgłos śniegu trzeszczącego pod własnymi stopami. 



Zaletą tej okolicy dla pieszych turystów jest fakt, że nie ma tutaj tak wielkich tłumów narciarzy, jak na pobliskim Skrzycznem.





Schronisko pod Klimczokiem. Największą przyjemność w takie mroźne i śnieżne dni daje myśl, że już za chwilę będzie można usiąść w ogrzanej sali i zjeść np. ciepłą zupę pomidorową:)








Trasę tę przeszłam z koleżanką A. Może kiedyś to przeczyta?


poniedziałek, 10 grudnia 2012

Jezioro Szkoderskie


Wielokrotnie słyszałam opinie, że  Jezioro Szkoderskie i jego okolice to piękne miejsce, ale myślałam sobie, że przecież widziałam już wiele jezior i widok kolejnego nie powinien mnie szczególnie zdziwić. Co takiego jest więc w tym miejscu, że zachwyca ludzi? Zrozumiałam to dopiero wtedy, gdy zobaczyłam je na własne oczy. A ujrzałam falującą, szaro-niebieską taflę, otoczoną jak pawie oko mieniącymi się różnymi odcieniami zieleni liśćmi lilii wodnych i sitowia. Wszystko to otoczone fascynującymi kształtami górskich szczytów – łagodnych, ale różnorodnych – rzeczywiście tworzy niepowtarzalny widok.


Po Jeziorze Szkoderskim można pływać kilkoma trasami, które mają swój początek w miejscowościach Vranjina i Virpazar. Jedne prowadzą dookoła wysepek, na których znajdują się pozostałości monastyrów, inne pozwalają na podziwianie siedlisk ptaków, a jeszcze inne wiodą wśród liści nenufarów i sitowia.  Zdecydowaliśmy się z J. na tę ostatnią opcję, która zapewniła nam sporą dawkę pięknych i urzekających widoków, jak i dreszczyk emocji w momencie, gdy trawy unieruchomiły śruby silnika łodzi kilkaset metrów od brzegu. Jedno spojrzenie w wodę pełną roślinności i wijących się pędów  wystarczyło, by mieć świadomość, że o przepłynięciu wpław w takim miejscu nie można nawet marzyć. Na szczęście nasz dzielny „kapitan” wygrał walkę z roślinnością, więc mogliśmy polecić tę trasę następnym turystom pytającym o opinię. 


Część naszej trasy wiodła wśród „pól” lilii wodnych.





Przed nami most łączący miejscowości Vranjina i Virpazar, a dalej większa część jeziora granicząca z Albanią.