piątek, 19 kwietnia 2013

Berlin


Natłok zajęć w ostatnich tygodniach sprawił, że mogę mówić o dwóch miesiącach praktycznie wyciętych
z życiorysu. Nie potrafię odtworzyć wydarzeń tych dni, nie pamiętam rozmów, spotkań, myśli ... powzięłam więc „mocne postanowienie poprawy”. Przecież nie to  jest najważniejsze! Najważniejsze jest, by żyć pełnią życia… a co to znaczy… napiszę, gdy uda mi się to osiągnąć. Chyba każdy ma swoje rozumienie pełni-spełnienia.

Ostatnio jakimś cudem udało mi się przejrzeć zdjęcia z kilku krótkich wycieczek do Niemiec. Niestety większość pochodzi z czasów aparatów analogowych i nie mogę ich tutaj zamieścić. Szkoda, ponieważ wśród Polaków (i nie tylko, o czym przekonałam się ostatnio w czasie rozmowy z jednym Meksykaninem) pokutuje stereotyp Niemiec jako kraju na wskroś uporządkowanego i pozbawionego lekkości i fantazji. Uważam, że - jak to zwykle w przypadku stereotypów bywa -  coś z prawdy w tym sformułowaniu jest, ale jest też w nim sporo fałszu i często niesprawiedliwego uogólniania.  Zwiedzając ten kraj przekonałam się,
iż Niemcy często nawet z nieciekawych miejsc i zakątków potrafią zrobić atrakcje turystyczne, miejsca ładne
i chętnie odwiedzane przez ludzi w różnym wieku. Pokazują, jak drobne poprawki i modyfikacje rzeczy starych i - wydawałoby się- nieprzydatnych, mogą całkowicie odmienić dane miejsce.



Katedra Berliner Dom wybudowana na przełomie XIX i XX w. 




W czasie zaledwie kilku wizyt w Niemczech zwróciłam uwagę na umiejętność łączenia tego co stare
i przeszłe (nie niszczy się tam bez opamiętania osiągnięć wcześniejszych pokoleń, nawet gdy nie są najpiękniejsze ;)) z tym co nowoczesne,  przy równoczesnej dbałości o wygodę mieszkańców i turystów. Stare zakłady przemysłowe, kopalnie i brzydkie ulice, poddane renowacji, uzupełnione nowymi elementami (nowoczesnymi konstrukcjami i roślinnością) oraz przystosowane do nowych funkcji, stają się ciekawe
i ładne.  

Kolejnym plusem, który zaobserwowałam u naszych sąsiadów jest to, że nawet w najmniejszych miasteczkach, w których nie ma żadnych zabytków czy atrakcji,  jest wiele możliwości aktywnego spędzania wolnego czasu. Prawie wszędzie są ścieżki rowerowe, parki, akweny wodne,  kawiarnie, kluby
i dziesiątki innych miejsc, które u nas jak na razie są przywilejem jedynie większych miast. Po tych obserwacjach doszłam do wniosku, że jednak pragmatyzm i mocne stąpanie po ziemi w tym wypadku mają wiele plusów.


Dworzec Berlin Hauptbahnhof 



Wieża telewizyjna (Fernsehturm) zbudowana w drugiej połowie lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku wznosi się na wysokość  368 metrów. 



W związku z tym tematem przypomniał mi się tekst Bolesława Prusa pt. Wieża paryska.  W felietonie tym autor ukazał trzy grupy  narodowościowe: Polaków, Niemców i Francuzów ( każda po 100 osób), które z okazji wystawy światowej miały wznieść  trzy budynki. Jak wyglądała praca poszczególnych grup? Niemcy
i Francuzi szybko wybrali dyrektorów i zabrali się do pracy, a dyrektorzy nie tylko pilnowali porządku, ale również dbali o oszczędności i wymyślili maszyny, które pozwoliły usprawnić pracę.  Wśród Polaków natomiast wszyscy chcieli być dyrektorami, co doprowadziło do bójki. Gdy w końcu udało im się dojść do porozumienia, okazało się, że o oszczędzaniu nie może być mowy, ponieważ dyrektorzy zabierają wszystkie środki, które mogłyby być odłożone.  Polscy przełożeni nie wymyślili maszyn, ponieważ byli zmęczeni organizacją całonocnego balu, który za to podziwiany był przez cały Paryż. Przespali pół dnia,
a gdy się przebudzili,  wynaleźli kilka nieprzydatnych rzeczy, takich jak np. łóżko, z którego można zrobić fortepian. W następnych dniach zarobki Francuzów i Niemców podwoiły się, a nasi rodacy byli coraz bardziej zmęczeni ciężką pracą. Po miesiącu budynek Francuzów „jaśniał pięknością”, budynek Niemców „imponował siłą i niezgrabnością”,  a polski był ledwie zaczęty…

Ten tekst, opublikowano w 1887 roku.  Zgadnijcie, co mnie w nim przeraża...  


Reichstag

Umiejętne łączenie przeszłości z teraźniejszością  (choć wg projektu Brytyjczyka) widoczne jest m.in. na przykładzie kopuły Reichstagu. Kiedy po zjednoczeniu Niemiec budynek stał się siedzibą parlamentu, na jego dachu dobudowano szklaną kopułę. Nowa kopuła waży 1200 ton, posiada 40 m średnicy i wznosi się na wysokość 24 m. Jej metalowy szkielet przykrywa 3 tysiące metrów kwadratowych szkła. Szczyt kopuły leży 47 m nad poziomem ulicy. 


Ciekawostką jest fakt, że autor projektu Norman Foster zadbał o ekologiczny wymiar tej budowli. Lustra kopuły dostarczają światło dzienne do sali obrad, a szereg rozwiązań technicznych pozwala na oszczędzanie energii.