poniedziałek, 18 lutego 2013

Tatry cz. II


Dzisiaj znowu kilka słów o moich ulubionych górach.

Uważam, że największym atutem Tatr jest to, że są małe – zarówno pod względem powierzchni, jak i wysokości – i dzięki temu w znacznej części dostępne dla każdego przeciętnego człowieka. Mogą je spokojnie przemierzać ci, którzy nie chcą nosić na plecach ciężkiego bagażu z niezbędnymi rzeczami, ponieważ jest tutaj wiele szlaków, które można przejść w jeden dzień, ale bardziej wymagający też znajdą dla siebie trasy, które pozwolą na dłuższe wędrowanie.


W Tatrach jest wiele uroczych zakątków i miejsc dających możliwość podziwiania fascynujących widoków.  Plusem jest to, ze można wyjść na wysokość  ok. 2000 metrów i oglądać rozległe panoramy oraz rozkoszować się ciszą i delikatnym szumem wiatru. Tutaj żadna ogromna góra nie przysłania całego świata, jak to ma miejsce np. w Alpach. Zawsze mam wrażenie, że wszystko w Tatrach jest z jednej strony potężne, a z drugiej kruche i delikatne: roślinki, kwiaty, źdźbła traw, strumyki…

Gdy podziwiam te bliskie i dalekie widoki, najczęściej przychodzą mi na myśl wiersze młodopolskich poetów, których również zachwycały te pawiookie, drzemiące stawy, skrzące się potoki, srebrzystoturkusowe cisze, szmery, limby i róże… Zastanawia mnie jednak fakt, że chyba nigdy na szlaku nie widziałam dzikiej róży.


Rohačskie Pleso z Wołowcem w tle


Spacer pętlą od Rohačskiej Doliny przez Spaloną Dolinę, Rohačskie Plesa i Smutną Dolinę, poza początkowym podejściem, jest raczej łatwy i zapewnia wiele ciekawych widoków.


Zejście od Rohačskiego Plesa w stronę Smutnej Doliny i Tatliakovej chaty. Podczas mojego ostatniego pobytu chatę rozbudowywano, więc ciekawa jestem, jak teraz wygląda.


Widok ze Spalenej Doliny w stronę Banikowa (2178 m n. p. m.)