Chyba każdy z nas ma jakieś ulubione miejsca, w których czuje się dobrze, szczęśliwie,
bezpiecznie. Taki raj na ziemi. Klimat tego miejsca lub tych miejsc – jeśli
mamy ich więcej - mogą tworzyć ludzie,
krajobrazy lub momenty życia, w których tam przebywamy. Często te chwile i te
zakątki pragniemy zatrzymać tylko dla siebie, nie chcemy w nich tłoku, gwaru,
boimy się, że ktoś zniszczy ich piękno… Jak jednak nie podzielić się tym co
urzeka, jak nie pokazać, że świat ma wiele pięknych barw i wielu wspaniałych
mieszkańców?
Moim rajem na ziemi jest Dalmacja. Zdaję sobie sprawę, że
jest to jeden z najpopularniejszych kierunków turystycznych Polaków, jednak nie
chcę tutaj pisać o kurortach, najlepszych plażach i hotelach. Chcę przedstawić
Dalmację ze śródziemnomorskim umiłowaniem radości życia, działającą na
wszystkie zmysły poprzez zapachy przyrody, delikatny szum fal, muzykę i
niesamowitą feerię barw. Dalmację, w której czas płynie trochę wolniej, choć i
tak zawsze za szybko przychodzi dzień wyjazdu.
Najczęściej odwiedzanym przeze mnie miejscem w tej
historycznej krainie obejmującej terytorium należące do Chorwacji, Bośni i
Hercegowiny oraz Czarnogóry, jest wyspa Korčula, z głównym miastem o tej samej
nazwie, które przypisuje sobie miano miejsca narodzin Marco Polo, słynnego
podróżnika. Miasto położone jest na wzgórzu, na cyplu skierowanym w stronę półwyspu
Pelješac, do którego można dopłynąć promem w około 20 minut (z miejscowości
Orebić). Jest jednym z najlepiej zachowanych
miast średniowiecznych, więc w czasie każdego pobytu w tym miejscu
wiele godzin spędzam na spacerowaniu, a właściwie włóczeniu się po urokliwych
uliczkach, zaglądaniu do sklepów z produktami lawendopochodnymi, siedzeniu w
małych kawiarenkach i regionalnych restauracjach. W takich miejscach czas się zatrzymuje,
bowiem można usiąść i obserwować przechodzących ulicami ludzi, wpływające do
przystani statki, czy po prostu wsłuchać się w szum rozbijających się o skały
fal i pogrążyć się w ulubionej lekturze.
W znacznej części Korčuli, która obejmuje stare miasto, nie
ma pojazdów i samochodów. Do miasta wchodzi się od strony placu Trg Kralja Tomislava przez basztę Veliki Revelin. Wiele pnących się na wzgórze uliczek to po
prostu łagodne schody, które jednak skutecznie uniemożliwiają poruszanie się
tam jakimkolwiek pojazdom. Dzięki temu są tam tylko piesi turyści, jest cisza i
spokój. Nie słychać klaksonów
i pisku opon, jedynie gwar turystów i muzykę.
Plan Korčuli ma bardzo charakterystyczny układ: wszystkie
ulice na cyplu są równoległe i wspinają się
z trzech stron od morza do grzbietu
wzniesienia, które tworzy główny deptak, z placem św. Marka. Plac ten wieczorem
zapełnia się turystami, którzy podziwiają pięknie oświetlone kamienice i
odpoczywają po upalnym dniu w licznych restauracjach.
Miasto Korčula w swojej najstarszej części nie ma atrakcyjnych
plaż i to chyba jest jego główną zaletą, bowiem nie stało się – i mam nadzieję
nie stanie – typowym kurortem z licznymi hotelami.
W pobliżu głównego miasta wyspy znajduje się wiele
urokliwych wiosek z ciekawymi miejscami do kąpieli
o bardzo różnorodnej linii brzegowej, od
skalistych urwisk nawet po piaszczyste plaże. Wioski z małymi knajpami i
kawiarniami oraz ich przyjaźni mieszkańcy tworzą atmosferę swojskoci, dają
poczucie bycia u siebie.
Widok na Korčulę i pobliskie wysepki z Półwyspu Pelješac
Wzgórze średniowiecznej części miasta w całości pokryte jest kamieniem, jednak mimo to nie brakuje tam zieleni
Katedra św. Marka
Stali bywalcy rozgrzanych słońcem uliczek
Baszta Książęca położona w zachodniej części średniowiecznego miasta
I takie statki cumują przy starej Korčuli
Kamienice pnące się przy wąskich uliczkach w stronę katedry św. Marka