Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tatry. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tatry. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 10 listopada 2013

Mały Kościelec - Murowaniec


Zgodnie ze złożoną już dawno temu obietnicą, zamieszczam kilka zdjęć z krótkiej trasy od Małego Kościelca do Murowańca. Kawałek za schroniskiem, ze szlaku do Kuźnic, rozpościera się mój ulubiony tatrzański widok z drewnianymi chatami.


Turkusowa tafla Czarnego Stawu Gąsienicowego (1624 m n.p.m.) widziana z Małego Kościelca.
Lustro, w którym przegląda się niebo.



Czarny Staw, a za nim fragment Orlej Perci z masywem Koziego Wierchu (2291 m n.p.m.).



Panorama ze schroniskiem Murowaniec.


Od prawej: Świnica i Kościelec, poniżej Mały Kościelec.



sobota, 5 października 2013

Kasprowy Wierch - Świnicka Przełęcz - Murowaniec

W ramach małej przerwy w rzymskich opowieściach, powrócę do drugiego z moich ulubionych tematów, do Tatr. Długi weekend sierpniowy (już prawie dwa miesiące temu), bez większego przekonania postanowiliśmy spędzić w Zakopanem.  Spodziewaliśmy się (słusznie zresztą) wielkiego natłoku turystów, korków na ulicach i gwaru na szlakach. Mimo to, jakimś szczęśliwym trafem, udało nam się wybrać takie szlaki (a może chodziło tu bardziej o wcześniejsze pory?), na których tłok nie dał nam się za bardzo we znaki.

Trasę, z której najbardziej jestem zadowolona, rozpoczęliśmy przed 7.00 rano. Trochę wcześnie jak na urlop, ale to był jedyny sposób, by bez pośpiechu  przejść cały zaplanowany odcinek, nie tracąc pół dnia na czekanie w Kuźnicach w kolejce po bilet na Kasprowy Wierch. Wprawdzie bilety na kolejkę linową można zarezerwować przez Internet http://www.pkl.pl/kasprowy/home, ale niestety tylko z co najmniej dwudniowym wyprzedzeniem, a my nie mieliśmy  tak „dalekosiężnych” planów, które uzależnialiśmy przede wszystkim od pogody.

Na Kasprowym Wierchu było zimno, tylko 4 stopnie, co mnie zdziwiło, bo często w górach w ogóle nie zauważałam spadku temperatury wraz z wysokością, ale  może po prostu zawsze było to spowodowane wysiłkiem przy wchodzeniu na szczyty o własnych siłach, a może w czasie moich wcześniejszych wypraw tak znaczących różnic akurat nie było.

Z Kasprowego Wierchu (1987 m n.p.m.) przez Beskid (2012 m n.p.m.), Liliowe (1952 m n.p.m.) i Pośrednią Turnię (2128 m n.p.m.), udaliśmy się spacerkiem do Świnickiej Przełęczy (2051 m n.p.m.).  Później zeszliśmy czarnym szlakiem w dół, w stronę Gąsienicowej Doliny, ale mniej więcej w połowie szlaku,
w okolicy Czerwonych Stawków odbiliśmy w prawo na Karb (1853 m n.p.m.) i przechodząc fragmentem Małego Kościelca mogliśmy podziwiać zapierający dech w piersiach widok: stromą przepaść, a w dole turkusową taflę Czarnego Stawu Gąsienicowego.


Od tego momentu zrobiło się mniej przyjemnie: wąska ścieżka nagle zaroiła się grupkami turystów, którzy wychodzili na Mały Kościelec od Murowańca, ciągle trzeba było przystawać, by się bezpiecznie wyminąć
 i uważać, by nie zjechać z kamiennych stopni na naniesionym prze licznych turystów piachu.  O tłoku pod samym Murowańcem i dalej na szlaku do Kuźnic nie będę już wspominać. Jednak mimo tych kilku niedogodności uważam, że warto było tamtędy przejść, by kolejny raz zobaczyć jeden z najpiękniejszych widoków w Tatrach. Ale o tym już w następnym wpisieJ


Górna stacja kolejki na Kasprowym Wierchu


Widok z czerwonego szlaku na słowackie doliny: Cichą Dolinę i Tomanową Dolinę Liptowską


Widok z Beskidu na przełęcz Liliowe i Tatry Wysokie


Beskid od strony przełęczy Liliowe


Doliny Cicha i Tomanowa widziane z okolic przełęczy Liliowe


Szlak czerwony pomiędzy Beskidem a Turniami w większości swych odcinków jest łagodną trasą spacerową, za to z pięknymi widokami


Dwa największe stawki to Zielony Staw i Kurtkowiec, położone na wysokości ok. 1670 -1700 m n.p.m.


Widok ze Skrajnej Turni na Kościelec


Widok ze Skrajnej Turni na przełęcz Liliowe z rozwidleniem szlaków oraz na doliny położone po stronie słowackiej


Na Skrajnej Turni (2096 m n.p.m.)


Górna stacja kolejki na Kasprowym  widziana ze Skrajnej Turni. Po środku widać masyw Giewontu



Świnica (2301 m n.p.m.) od strony Świnickiej Przełęczy (2051 m. n.p.m.)



poniedziałek, 18 lutego 2013

Tatry cz. II


Dzisiaj znowu kilka słów o moich ulubionych górach.

Uważam, że największym atutem Tatr jest to, że są małe – zarówno pod względem powierzchni, jak i wysokości – i dzięki temu w znacznej części dostępne dla każdego przeciętnego człowieka. Mogą je spokojnie przemierzać ci, którzy nie chcą nosić na plecach ciężkiego bagażu z niezbędnymi rzeczami, ponieważ jest tutaj wiele szlaków, które można przejść w jeden dzień, ale bardziej wymagający też znajdą dla siebie trasy, które pozwolą na dłuższe wędrowanie.


W Tatrach jest wiele uroczych zakątków i miejsc dających możliwość podziwiania fascynujących widoków.  Plusem jest to, ze można wyjść na wysokość  ok. 2000 metrów i oglądać rozległe panoramy oraz rozkoszować się ciszą i delikatnym szumem wiatru. Tutaj żadna ogromna góra nie przysłania całego świata, jak to ma miejsce np. w Alpach. Zawsze mam wrażenie, że wszystko w Tatrach jest z jednej strony potężne, a z drugiej kruche i delikatne: roślinki, kwiaty, źdźbła traw, strumyki…

Gdy podziwiam te bliskie i dalekie widoki, najczęściej przychodzą mi na myśl wiersze młodopolskich poetów, których również zachwycały te pawiookie, drzemiące stawy, skrzące się potoki, srebrzystoturkusowe cisze, szmery, limby i róże… Zastanawia mnie jednak fakt, że chyba nigdy na szlaku nie widziałam dzikiej róży.


Rohačskie Pleso z Wołowcem w tle


Spacer pętlą od Rohačskiej Doliny przez Spaloną Dolinę, Rohačskie Plesa i Smutną Dolinę, poza początkowym podejściem, jest raczej łatwy i zapewnia wiele ciekawych widoków.


Zejście od Rohačskiego Plesa w stronę Smutnej Doliny i Tatliakovej chaty. Podczas mojego ostatniego pobytu chatę rozbudowywano, więc ciekawa jestem, jak teraz wygląda.


Widok ze Spalenej Doliny w stronę Banikowa (2178 m n. p. m.)



piątek, 25 stycznia 2013

Tatry


Tatry, Tatry, moje Tatry… Pierwszy raz świadomie i z zachwytem ( nie liczę tutaj wycieczek szkolnych,
gdy idąc w dużej grupie niewiele mogłam zobaczyć) spojrzałam na Tatry rok przed maturą. Późno! Jednak w ciągu kilku następnych lat nadrobiłam wszystkie zaległości. Początkowo były to nieśmiałe spojrzenia  trochę z ubocza, z Doliny Strążyskiej, ze Ścieżki nad Reglami, z Kalatówek, jednak to, co wtedy zobaczyłam, stało się magnesem, który z wielką mocą przyciągał mnie w to miejsce kilka razy w roku. Przyciągał na kolejne szlaki, ale nie budził potrzeby zaliczania szczytów i tras, by móc się chwalić osiągnięciami przed kimkolwiek. To było przyciąganie piękna i niesamowitej atmosfery (niestety czasem zakłócanej przez innych użytkowników tychże dróg), jaką odnalazłam wśród górskich szczytów. To były szlaki przechodzone i przeżywane po kilka razy, to były postoje i chwile wsłuchiwania się w muzykę lasu
i płynących w dole strumieni… W tym moim górskim wędrowaniu nie było pośpiechu, była za to świadomość uczestniczenia w czymś majestatycznym i tajemniczym. Na szczytach bowiem można było poczuć obecność ducha gór.  Czas chyba odnowić tę znajomość, w ostatnich latach znowu zaniedbaną!




Pewnego razu grupa kilku kozic skubiących trawę na Siodłowej Drodze zwiodła nas swoją ufnością i o mało nie sprowadziła na manowce - w tym wypadku na oblodzone zbocze. Na szczęście gdy już zaczęło się robić niebezpiecznie, zorientowałyśmy się, że szlak wiodący w stronę Wielkiej Kopy Królowej skręcał kilkaset metrów wcześniej, czego oczywiście nie zauważyłyśmy, zajęte fotografowaniem... 


Widok z Doliny Strążyskiej na Giewont


Widok z Sarniej Skały w stronę Kasprowego Wierchu



Widok z Sarniej Skały na Tatry Zachodnie



Widok z Grzesia w stronę Wołowca (2064 m n.p.m.)