Już od jakiegoś czasu za oknem zimowa aura, a ja ciągle
myślami błądzę wśród pięknych letnich dni. Może jednak czas wrócić do
właściwych tej porze roku krajobrazów? W końcu święta tuż, tuż…
Zimą Szyndzielnia i Klimczok zdominowane są przez narciarzy,
ale i ten, kto nie ma z nartami nic wspólnego, może tam znaleźć coś dla siebie.
Droga z Szyndzielni (na którą można wyjechać kolejką gondolową lub wyjść
szlakiem) na szczyt Klimczoka nie wymaga wielkiej sprawności, choć znam takich,
którzy wędrując tym szlakiem wczesną wiosną, gdy ścieżka była zasypana topniejącą
mieszanką śniegu
i lodu, nadwyrężyli sobie ścięgna;)
i lodu, nadwyrężyli sobie ścięgna;)
Tym razem jednak będzie o nieskazitelnie czystym puchu,
który pewnej zimy spowił całą okolicę i stworzył baśniowe krajobrazy. W takie
dni atmosferę tworzą nie tylko widoki, ale i wszechogarniająca cisza. Nie słychać
wówczas szumu drzew, nie słychać psów szczekających gdzieś w oddali, nie
słychać nawet narciarzy na stoku… Wszystko wtedy śpi głębokim snem pod białą pierzyną, a ciszę przerywa jedynie odgłos śniegu trzeszczącego pod własnymi
stopami.
Zaletą tej okolicy dla pieszych turystów jest fakt, że nie
ma tutaj tak wielkich tłumów narciarzy, jak na pobliskim Skrzycznem.
Schronisko pod Klimczokiem. Największą przyjemność w takie mroźne i śnieżne dni daje myśl, że już za chwilę będzie można usiąść w ogrzanej sali i zjeść np. ciepłą zupę pomidorową:)
Trasę tę przeszłam z koleżanką A. Może kiedyś to przeczyta?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz