Od kilku dni za oknem na przemian deszcz, śnieg, deszcz ze
śniegiem, szaro-buro i nieprzyjemnie. Wprawdzie
wczoraj spadło kilka centymetrów śniegu i zrobiło się jaśniej, ale przeczuwam
roztopy, a poza tym doskwiera mi brak słońca. Wiem, wiem… narzekam, ale nie
lubię zimy, choć muszę przyznać, że czasem zimowe widoki mogą wprawić w
zachwyt.
Zimą rzadko kiedy mam
możliwość dalszych wyjazdów, więc pozostają te krótkie czasowo i dystansowo
wycieczko-spacery. Nie traktuję ich jako gorszych, ponieważ uważam, że i w
najbliższej okolicy, w miejscach widywanych bardzo często, można dostrzec coś
nowego – jakiś szczegół lub nietypową sytuację. Poza tym zawsze jest to inny moment
życia, a co za tym idzie, inne emocje i uczucia. Dlatego też rzadko kiedy zdarza się, by nudziła mnie kolejna wizyta w tym samym miejscu. Wręcz przeciwnie, każdy spacer tą
samą ścieżką czy drogą powoduje, że widzę to, czego wcześniej nie dostrzegałam.
Każdy pozwala mi się zatrzymać w innym miejscu i to jest właśnie fascynujące,
bo inna pogoda, natężenie i barwa światła, inna pora roku, powodują, że miejsce
to nigdy nie jest takie samo. Doskonale potrafili to wyrażać impresjoniści i chyba
właśnie dlatego ten kierunek malarstwa należy do moich ulubionych.
Czarodziejska różdżka i srebrny pył.
Trójwarstwowiec :)
Z serii: Róża i głóg
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz