wtorek, 26 listopada 2013

Twierdza Boyen - Giżycko

Twierdza Boyen to obiekt wzniesiony w latach 1844-1856, położony w zachodniej części Giżycka, znajdującego się wówczas  na obszarze Prus Wschodnich.  Twierdza została przygotowana dla załogi liczącej ok. 3000 żołnierzy i zbudowana na planie gwiazdy. Każde z sześciu ramion gwiazdy to bastion. Więcej o historii obiektu można przeczytać na stronie http://www.boyen.gizycko.pl/

Dzisiaj, mimo zniszczeń widocznych w wielu miejscach i  rozrastającej się roślinności, twierdza nadal może zachwycać swoim rozmiarem i układem (otaczające ją pięciometrowej wysokości mury liczyły
2303 m długości).  Zwiedzających zaskakuje przestrzeń i pustka, w której jednak można wyczuć obecność ducha przeszłości. Spacerując wałami nie można się oprzeć wrażeniu, że za chwilę ze znajdujących się
w dole zabudowań wyjdą żołnierze w mundurach pruskich i na komendę dowódcy staną w dwuszeregu.  












Stacja gołębi pocztowych. Mała stylizacja ;)

niedziela, 10 listopada 2013

Mały Kościelec - Murowaniec


Zgodnie ze złożoną już dawno temu obietnicą, zamieszczam kilka zdjęć z krótkiej trasy od Małego Kościelca do Murowańca. Kawałek za schroniskiem, ze szlaku do Kuźnic, rozpościera się mój ulubiony tatrzański widok z drewnianymi chatami.


Turkusowa tafla Czarnego Stawu Gąsienicowego (1624 m n.p.m.) widziana z Małego Kościelca.
Lustro, w którym przegląda się niebo.



Czarny Staw, a za nim fragment Orlej Perci z masywem Koziego Wierchu (2291 m n.p.m.).



Panorama ze schroniskiem Murowaniec.


Od prawej: Świnica i Kościelec, poniżej Mały Kościelec.



sobota, 5 października 2013

Kasprowy Wierch - Świnicka Przełęcz - Murowaniec

W ramach małej przerwy w rzymskich opowieściach, powrócę do drugiego z moich ulubionych tematów, do Tatr. Długi weekend sierpniowy (już prawie dwa miesiące temu), bez większego przekonania postanowiliśmy spędzić w Zakopanem.  Spodziewaliśmy się (słusznie zresztą) wielkiego natłoku turystów, korków na ulicach i gwaru na szlakach. Mimo to, jakimś szczęśliwym trafem, udało nam się wybrać takie szlaki (a może chodziło tu bardziej o wcześniejsze pory?), na których tłok nie dał nam się za bardzo we znaki.

Trasę, z której najbardziej jestem zadowolona, rozpoczęliśmy przed 7.00 rano. Trochę wcześnie jak na urlop, ale to był jedyny sposób, by bez pośpiechu  przejść cały zaplanowany odcinek, nie tracąc pół dnia na czekanie w Kuźnicach w kolejce po bilet na Kasprowy Wierch. Wprawdzie bilety na kolejkę linową można zarezerwować przez Internet http://www.pkl.pl/kasprowy/home, ale niestety tylko z co najmniej dwudniowym wyprzedzeniem, a my nie mieliśmy  tak „dalekosiężnych” planów, które uzależnialiśmy przede wszystkim od pogody.

Na Kasprowym Wierchu było zimno, tylko 4 stopnie, co mnie zdziwiło, bo często w górach w ogóle nie zauważałam spadku temperatury wraz z wysokością, ale  może po prostu zawsze było to spowodowane wysiłkiem przy wchodzeniu na szczyty o własnych siłach, a może w czasie moich wcześniejszych wypraw tak znaczących różnic akurat nie było.

Z Kasprowego Wierchu (1987 m n.p.m.) przez Beskid (2012 m n.p.m.), Liliowe (1952 m n.p.m.) i Pośrednią Turnię (2128 m n.p.m.), udaliśmy się spacerkiem do Świnickiej Przełęczy (2051 m n.p.m.).  Później zeszliśmy czarnym szlakiem w dół, w stronę Gąsienicowej Doliny, ale mniej więcej w połowie szlaku,
w okolicy Czerwonych Stawków odbiliśmy w prawo na Karb (1853 m n.p.m.) i przechodząc fragmentem Małego Kościelca mogliśmy podziwiać zapierający dech w piersiach widok: stromą przepaść, a w dole turkusową taflę Czarnego Stawu Gąsienicowego.


Od tego momentu zrobiło się mniej przyjemnie: wąska ścieżka nagle zaroiła się grupkami turystów, którzy wychodzili na Mały Kościelec od Murowańca, ciągle trzeba było przystawać, by się bezpiecznie wyminąć
 i uważać, by nie zjechać z kamiennych stopni na naniesionym prze licznych turystów piachu.  O tłoku pod samym Murowańcem i dalej na szlaku do Kuźnic nie będę już wspominać. Jednak mimo tych kilku niedogodności uważam, że warto było tamtędy przejść, by kolejny raz zobaczyć jeden z najpiękniejszych widoków w Tatrach. Ale o tym już w następnym wpisieJ


Górna stacja kolejki na Kasprowym Wierchu


Widok z czerwonego szlaku na słowackie doliny: Cichą Dolinę i Tomanową Dolinę Liptowską


Widok z Beskidu na przełęcz Liliowe i Tatry Wysokie


Beskid od strony przełęczy Liliowe


Doliny Cicha i Tomanowa widziane z okolic przełęczy Liliowe


Szlak czerwony pomiędzy Beskidem a Turniami w większości swych odcinków jest łagodną trasą spacerową, za to z pięknymi widokami


Dwa największe stawki to Zielony Staw i Kurtkowiec, położone na wysokości ok. 1670 -1700 m n.p.m.


Widok ze Skrajnej Turni na Kościelec


Widok ze Skrajnej Turni na przełęcz Liliowe z rozwidleniem szlaków oraz na doliny położone po stronie słowackiej


Na Skrajnej Turni (2096 m n.p.m.)


Górna stacja kolejki na Kasprowym  widziana ze Skrajnej Turni. Po środku widać masyw Giewontu



Świnica (2301 m n.p.m.) od strony Świnickiej Przełęczy (2051 m. n.p.m.)



piątek, 23 sierpnia 2013

Spacer po Zatybrzu

Kilka razy byłam w Rzymie, ale szlaki przewodników, z racji ilości atrakcji znajdujących się w tym mieście, najczęściej omijały Zatybrze. Zawsze jednak  przyciągała mnie do tego miejsca jakaś tajemnicza siła. Jeszcze nie wiedziałam dlaczego, nie widziałam zdjęć i nie czytałam opisów, ale już intuicyjnie czułam,
że tam mi się spodoba.

I tak się rzeczywiście stało. Musiałam odwiedzić Wieczne Miasto na własną rękę, bez pośrednictwa biur podróży, by móc poświęcić trochę czasu na zwiedzenie tej dzielnicy. Myślę, że następnym razem (bo jakoś nie wyobrażam sobie, żeby taki nie nastąpił kiedyś w przyszłości) spędzę tam więcej czasu.

Co mnie urzekło w tej dzielnicy? Chyba to, co zwykle mnie urzeka w takich miejscach, czyli nastrój i piękno, które czai się w odrapanych i zniszczonych kamienicach i wąskich uliczkach, wszechobecny kolor ochry złocący się w promieniach popołudniowego słońca oraz wijące się po ścianach domów dzikie wino, próbujące wtargnąć nie tylko do okien mieszkań, ale i na ulice. Oprócz tych wrażeń wzrokowych muszę jeszcze wymienić zapach espresso, unoszący się z licznych przydrożnych kawiarenek i chyba trochę wolniejszy rytm życia (o ile takie zjawisko jest możliwe w Rzymie, ale ja właśnie tak to odebrałam), z dala od zgiełku samochodów i licznych grup tłoczących się w historycznych miejscach i podążających  za swoimi przewodnikami.




Zatybrze (Trastevere) to dzielnica położona na lewym brzegu Tybru. W starożytności osiedlali się tutaj cudzoziemcy i imigranci, w średniowieczu Żydzi, a później głównie robotnicy. W 64 r. za czasów Nerona dzielnica została doszczętnie spalona w słynnym pożarze.





Kołatka wytarta dłonią czasu, który miarowo i jednostajnie puka do każdych drzwi...


Ponte Fabrizio to most zbudowany w 62 r. p.n.e., który prowadzi do najmniejszej na świecie zamieszkanej wysepki mieszczącej się na Tybrze. Z Isola Tiberina mostem Ponte Cestio dostajemy się na Zatybrze (Trastevere)


Kościół św. Cecylii (Santa Cecilia in Trastevere) poświęcony jest jednej z pierwszych chrześcijańskich męczennic. 


Barokowa rzeźba św. Cecylii autorstwa Stefano Maderno znajduje się u stóp ołtarza i przedstawia świętą w pozycji, w jakiej znaleziono ją w Katakumbach.


Plac i bazylika Santa Maria in Trastevere.  Świątynia pochodzi z XII w. jednak przebudowano ją w XII w. a w XVIII dodano kolejne elementy.






piątek, 9 sierpnia 2013

Rzym - zatrzymaj się, spójrz w górę, spójrz w dół!

Często – dosłownie i przenośnie –  zauważamy tylko to, co mamy na wysokości naszych oczu (nie piszę, że widzimy tylko czubek własnego nosa, bo nie do końca to mam na myśli). Zabiegani, zapracowani, przemierzając ulice miast, czy nawet wypoczywając i zwiedzając, widzimy tylko fasady kamienic, samochody i twarze mijanych osób. Prześlizgujemy się wzrokiem z miejsca na miejsce, z tematu na temat. Czasem coś nas zainteresuje i chcemy  się zatrzymać  na dłużej, jednak już po chwili budzi się w nas przykra świadomość, że przecież jest jeszcze tyle do zrobienia czy zobaczenia, a czasu tak mało…
i biegniemy dalej. 

Zatrzymajmy się! Po kilkunastu czy kilkudziesięciu latach spędzonych w biegu, znerwicowani stwierdzimy, że nie potrafimy opowiedzieć historii naszego życia, bo nie zdążyliśmy jej uporządkować i zapamiętać. Świat przyspiesza, a my dajemy się zapędzić w to błędne koło i nie znajdujemy czasu na refleksję nad sensem i znaczeniem tego wszystkiego, co nas otacza. 

Zwiedzając spokojnie  podnieśmy nasz wzrok  w górę, by zobaczyć to, co większość pomija, ponieważ być może tam dostrzeżemy rzeczy lub zjawiska, które zmienią nasze spojrzenie na poznawane miejsce. Wejdźmy wyżej, by móc podziwiać rozległą panoramę, oglądać okolicę z innej perspektywy; zajrzyjmy w zakamarki, w które nikt nie zagląda, bo prawdziwe skarby często są tam, gdzie się ich nie spodziewamy.

Dlaczego taki tytuł skojarzyłam z Rzymem? Mówimy: „Ruch jak w Rzymie”, jednak paradoksalnie to tutaj trzeba zwolnić, aby zobaczyć wszystko, co oferuje nam to miasto. Owszem, nie możemy stać z boku
i tylko się przyglądać, czasem warto dać się ponieść  nurtowi gwarnych ulic, by poczuć atmosferę południowego temperamentu, jednak trzeba się również zatrzymać i po prostu podziwiać.

To miasto wymaga od nas ciągłego patrzenia w górę, na piękne sklepienia, kopuły, głowice antycznych kolumn i łuki triumfalne. Podziwiając architekturę od starożytnej po współczesną, patrzymy na świat i życie jako na imponującą ciągłość historii.



Kościół Świętej Praksedy (Santa Prassede) znajdujący się przy Via Santa Prassede 9 to jeden z najstarszych kościołów w Rzymie zawierający zespół mozaik w stylu bizantyjskim. Swiątynia została zbudowana ok. 780 r. przez papieża Hadriana I i jest poświęcona jednej z córek św. Prudensa, którego św. Piotr nawrócił jako pierwszego Rzymianina na chrześcijaństwo. Na zdjęciach sklepienie w kaplicy św. Zenona.


Zamek św. Anioła (Castel Sant’Angelo) pochodzi z 138 r.  Pełnił wiele funkcji; pierwotnie służył jako mauzoleum cesarza Hadriana, później był fortecą, więzieniem, a także miejscem schronienia papieży w czasie oblężeń Rzymu.


Most św. Anioła (Ponte Sant’Angelo) –powstał pod koniec XVII w. wg projektu Berniniego. To jeden z najpiękniejszych mostów w mieście. W oddali widać kopułę Bazyliki św. Piotra.


Bazylika św. Jana na Lateranie (San Giovanni in Laterano) to pierwsza bazylika chrześcijańska i katedra diecezji rzymskiej, której głową jest papież.


Gotycki baldachim osłaniający papieski ołtarz.



Największy rzymski obelisk przywieziony z Karnaku znajduje się na styku Piazza di Porta San Giovanni i Via dell’Amba Aradam.



Il Gesu  - główny kościół jezuitów w Rzymie powstał w latach 1568-1584 i jest prototypem wielu barokowych kościołów jezuickich w całej Europie, w tym kościoła Świętych Apostołów Piotra i Pawła
w Krakowie.